Zamek w Rynie był kolejnym miejscem, które wybraliśmy "na obiad". Nie tak często zdarza się, by wszyscy biesiadnicy byli zadowoleni z zamówionych potraw. Tym razem wszyscy wyszliśmy zachwyceni. Co zatem nam podano?
Na dobry początek chłodnik mazurski. Nie mam zielonego pojęcia czym różni się od tradycyjnego chłodnika, ale był naprawdę znakomity, a kucharz chyba złośliwy, bo podał ziemniaczki polane okrasą z szynki. Nie sposób się oprzeć, mimo chęci utrzymania figury.
Jako dania główne zamówiliśmy:
polędwicę wołową - o jej smaku może świadczyć fakt, że zasmakował w niej pewien młody człowiek, który zasadniczo nic nie chce jeść poza chipsami....
pierogi ze szczupaka - lekkie, delikatne - boskie!
pierogi z kurkami i chorizo - połączenie zaskakujące, ale jakże trafione. Poezja.
Żałujcie, że nie widzieliście jak podano nam do stołu. Tak można by obsłużyć brytyjską królową. Ale wszak to zamek, więc czemu się dziwić?
Wino całkiem niezłe - ciekawe czy z zamkowej piwnicy?
Wystrój przyjemny - powiedziałabym "zamkowy". Na uwagę zasługuje dziedziniec, który został zadaszony.
Wszystko pięknie - piątka z plusem.
A tymczasem przedstawiam Wam przepis na tradycyjny chłodnik:
pęczek botwinki
5 ogórków
sól
pieprz
zsiadłe mleko
szczypiorek
koperek
ząbek czosnku
4 rzodkiewki
sok z cytryny
Botwinę trzeba oczyścić, pokroić drobno i ugotować. Ogórki pokroić w kostkę, zalać zsiadłym mlekiem. Dodać przeciśniętym przez praskę czosnek, pokrojony koperek i szczypiorek oraz utartą na grubych oczkach rzodkiewkę. Polączyć z ugotowaną botwiną i wywarem. Doprawić solą i pieprzem. Dodać odrobinę soku z cytryny, żeby chłodnik nie tracił koloru. Smacznego!