Niestety, nie pamiętam jak się nazywała restauracja - prawdopodobnie był to Bill's. Miły i bezpretensjonalny lokal, gdzie dobrze karmią ludzi. Zmieniam powoli zdanie o kuchni brytyjskiej. Sami popatrzcie....
Mule w winie z frytkami belgiskimi - wspaniałe (czasem myślę, że tylko u nas restauracje serwują wstrętne mrożone frytki zamiast klasycznych świeżych).
Pieczone warzywa w obłędnym aromatycznym sosie.
Szaszłyki z kurczaka marynowane w trawie cytrynowej z kuskusem.
Fish and chips - klasyka w najlepszym wydaniu. Porcja gigantyczna.
Deser - palce lizać.
A do tego lokalizacja w samym centrum blisko targu. Bezpretensjonale wnętrze i miła obsługa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz