Restauracja nie rokowała od początku. Byliśmy jedynymi
gośćmi, mimo że w innych miejscach byli ludzie. Normalnie uciekłabym gdzie
pieprz rośnie, ale zmarzłam tak, że jak już weszłam do ciepłego pomieszczenia,
końmi by mnie wyciągnięto. Jak trochę odmarzłam - na ścianach moim oczom
ukazały się wpisy znakomitości, którzy zaszczycili to miejsce. M.in. Vaclav
Havel.... Domowa atmosfera, kelnerka, co lubi zjeść - jak się potem okazało -
chyba nie to co serwowała - sprawiły, że zostaliśmy.
Zaczęło się całkiem nieźle: polędwica z bitą śmietaną (Czesi z bitą śmietaną są w stanie zjeść wszystko) okazała się całkiem niezła - mimo tego, że podane mięso polędwicą na pewno nie było. Knedle - pyszne... polane sosem. Wino przeciętne, ale też i cena nie była wygórowana.
Miły wieczór postanowiłam zakończyć czymś słodkim - zamówiłam apfelstrudel. I to był błąd. Ciasto było spleśniałe.... Wystrój wnętrz - lata 70. Obawiam się, że lokal czasy świetności ma już za sobą. Uważajcie.
Nie pamiętam nazwy, ale restauracja mieści się przy ul. Uvoz w bliskim sąsiedztwie Zamku na Hradczanach.